Fantarodia cz. 1 – Przedpoczątek

Pic unrelated

Przedpoczątek

Przez czarny nieboskłon gnała kometa z dwoma ogonami. Pędziła niczym boski rumak smagany pejczem bogini boleści: byle szybciej, byle dalej, na złamanie karku i wszystkich ośmiu nóg. Bardzo szybko więc zniknęła z widoku teleskopu.
Władysław III Gwałtownik, Król Lacharii, odjął oko od okularu, po czym rozejrzał się po zgromadzonych na pałacowym balkonie. Był tam nadworny czarodziej, naczelny hetman, arcykapłanka z jakąś młódką, Jan oraz nadworny raper zastępujący obecnie nadwornego błazna, któremu to ostatnio z królewskiego rozkazu żywcem wątrobę wypruto. Tak za niepolityczne żarty.
– Co to, kurwa wasza mać, ma być? – władca taktownie zażądał wyjaśnień.
– Ale peta, to chyba kometa! – zapodał nadworny raper.
– Cicho siedź gupi czarnuchu! – zrugała go stara arcykapłanka.
Zaraz po tym zakrztusiła się i zacharczała, jakby miała umrzeć na miejscu. Towarzysząca jej młódka chwyciła ją, gdy do tego wszystkiego niebezpiecznie chwiać się zaczęła. Podtrzymywała ją do momentu, aż wielebnej nie przeszedł ten atak krztuśca.
– Ekhe… Tak winc wasza miłość – niedowidząca starucha zamiast na króla zwróciła się do teleskopu – oto bogini zesłała znak! Jak sto lat temu, w czas wielkiej wojny, wezwała nam bohatyra, zbawcę naszego a dziada twego, tak i dziś wzywa kolejnego! Oto nadchodzi bohater, zbawić nas od mrocznych czasów!
– Popierdoliło cię? – jego wysokość łagodnie podał w wątpliwość jasność umysłu sędziwej kapłanki. – Królestwo ma się wręcz zajebiście, a bogini mi tu kurwa bohatera wzywa? Co to ma być, do chuja?
– Czarne chmury ze wschodu nadciągają miłosciwy panie! – zaskrzeczała starucha, opluwając się przy tym. – Nadchodzi Czarna Pełnia! Narodziny smoka i powstanie Nieczystej Armii!
– Asgard! Wytłumacz to pierdolenie! – król taktownie zażądał wyjaśnień od nadwornego czarodzieja. – O chuj chodzi z tą Czarną Pełnią?
– Szlachetny Panie – czarodziej przeciągnął palcami po brodzie – w czasie Wielkiej Wojny, Samaron pobił mroczne elfy, biorąc ich na swych niewolników. Jako że sam Czarnystan to było dla niego za mało, rzucił swą armię i na nas.
– Kurwa, to podstawowy syf, którego kazałem uczyć w szkołach! – władca uprzejmie wytknął czarodziejowi lanie wody. – Pytałem, o jaki chuj chodzi z Czarną Pełnią.
– Wybacz mi panie, właśnie do tego zmierzałem – uniżył się Asgard. – Samaron właśnie tę armię stworzył przy pomocy rzadkiego, magicznego zjawiska astronomicznego, czyli Czarnej Pełni. Powołał on wtedy do życia wojsko sto razy po stu wojowników. Każdy z nich był nieśmiertelny, opancerzony w cienie, a ich czerwone oczy mogły palić wrogów ogniem piekielnym.
– Dlaczego nikt mi, kurwa, nie powiedział, że Czarna Pełnia może nam rozjebać królestwo? – król szlachetnie podniósł głos na swe sługi. – Asgard, chuju, czego mnie wcześniej nie ostrzegłeś?
– Proszę o wybaczenie Panie – uniżył się czarodziej – ale Czarna Pełnia jest zjawiskiem występującym w losowych odstępach czasu. Tylko Samaron jest w stanie przewidzieć i wykorzystać to zjawisko.
– Ten skurwysyn został przecież rozpierdolony w drobny mak i zapieczętowany na w chuj wieków w swojej jebanej melinie. Nawet pierdolonym palcem nie kiwnie! – Władysław Gwałtownik delikatnie skrytykował wyjaśnienia swych sług. – Gdzie więc kurwa wasza mać zagrożenie?
– Śmiem twierdzić Panie, że zagrożenie jest jednak realne – odrzekł Asgard – pierścień, w którym została zapieczętowana moc Samarona został skradziony tuż po rytuale. Z kolei Czarnystan jest też całkiem sprawnie funkcjonującym państwem. Sługi Samarona nadal rządzą włościami swego pana i tylko czekają na okazję, by przywrócić mu moc.
– Pięknie, kurwa, pięknie… – trafnie podsumował król. – Marcinewicz! Czy nasze wojska są w stanie rozkurwić ewentualne oddziały czarnych kutasów?
– Tak jest sir! – odpowiedział naczelny hetman wojsk królewskich. – Pokonaliśmy ich wtedy, pokonamy i teraz! Już dziś ogłoszę stan wyjątkowy i pobór nowych rekrutów! Gdy przyjdą, będziemy gotowi!
– Zajebiście – stwierdził wykwintnie monarcha – jeden problem z głowy. A teraz stara kurwo, kim jest niby ten dojebany heros, którego nam wyznaczyła pierdolona Bogini?
– To syn rodu królewskiego! Z dziada, pradziada potomek zbawcy Krzesimira Gromowładnego! – wyskrzeczała arcykapłanka, znów krztusząc się na koniec.
– Chwila, kurwa! – jego wysokość spokojnie wyraził swe zdezorientowanie. – Kometa powinna więc zapierdalać w stronę pałacu, a nie zapierdala. Asgard, gdzie zapierdala ta kometa?
– Na północne rubieże Panie – odpowiedział czarodziej. – widać nasz zbawca zrobił tam drugi ród na boku.
– Czyli kurwi bękart – mądrze odparł król. – Chuj nie sługa, co? No dobra. Asgard, jeszcze dziś zapierdalasz po tego jebanego bohatera. O poranku ma cię tu nie być, bo ci kurwa urwę chuja z jelitami!
– Tak jest Panie, już idę! – czarodziej oddalił się.
– Marcinewicz – zagrzmiał władca dostojnie – budzisz wszystkich kurwa hetmanów, zaczynasz kurwa rekrutację i wprowadzasz stan kurwa wyjątkowy. Nakurwiaj!
– Tak jest sir!
Naczelny hetman skłonił się przed swym władcą. Biała peleryna majestatycznie powiewała za nim, gdy krokiem marszowym opuścił balkon.
– Wy kurwy też już spierdalajcie – król uprzejmie zwrócił się do arcykapłanki i towarzyszącej jej młódki. – Janie! – z gracją odwrócił się do milczącego członka towarzystwa. – Weź tu, kurwa, podejdź…
Królewski lokaj, nieoficjalna prawa ręka Władysława Gwałtownika, zbliżył się do swego pana. Widząc, jak jego władca nachyla się do niego, nadstawił posłusznie ucha.
– Powiedz no Januś – proformalnie zaszeptał król – co to za młódka koło tej parchatej kurwy? Normalnie ruchałbym.
– To następna arcykapłanka – wyjaśnił Jan – zastąpi matkę świętą, gdy ta zaśnie w końcu snem wiecznym.
– Hmm… – zaczął treściwie monarcha. – Tak sobie myślę, że kurwa warto, by było to wydarzenie nieco przyspieszyć. Daj kontakt tym chujom z Bractwa Zmierzchu.
– Oczywiście – Jan wyjął notes zza pazuchy i zaczął notować. – Standardowa opłata?
– Ta, dziesięć pierdolonych tysięcy… Albo nie! Czekaj! – król szczodrze zmienił zdanie – Będę kurwa hojny! Jebnij dwadzieścia!
– Tak się stanie – Jan zanotował cenę. – Pozwolisz, że już się oddalę?
– Pozwalam. Wypierdalaj – łaskawie odprawił go monarcha.
– Dobrej nocy – ukłonił się lokaj i zostawił Władysława z nadwornym raperem.
– Bogi nas ostrzegają! – zapodał raper po chwili ciszy. – Ale nasi woje dupy dać, nie dają!
– Ano nie dają. Jebana Bogini – bogobojnie stwierdził władca – jak te ostrzeżenia okażą się chuja warte i pierdolnę w kalendarz, to przysięgam, że komuś tam w zaświatach łeb rozkurwię!
– Rzekłeś panie, rozwalisz mu banie!
– Mroczne czasy nastały do chuja… – trafnie i mądrze podsumował wspaniały Władysław XIII Gwałtownik, po czym sam również wrócił do pałacu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz